6 lis 2015

35. Złapmy gwiazdy i uszyjmy z nich dywan

Warto wysłuchać do końca, zagłębić się w tekst...
Ostatnio był Dzień Zmarłych, tego jesteśmy świadomi wszyscy. Ludzie chodzili na cmentarze, aby uczcić w ten dzień pamięć o swoich bliskich, kupowali znicze i kwiaty, aby ozdobić nagrobki osób dla nich ważnych. I to jest właśnie smutne...

Przez cały rok wszyscy biegają, walczą o ósmy dzień tygodnia. Uczą się, pracują, robią zakupy, ciągle gdzieś chodzą, jeżdżą. Nikt się nie zatrzyma, nie spojrzy na samego siebie, nie mówiąc już o drugim człowieku. Modna stała się nieustanna wspinaczka po sukces, jakikolwiek by on miał nie być. W całej tej gonitwie zapominamy o swoim człowieczeństwie. Nie poświęcamy czasu rodzinie, przyjaciołom... Nie mamy nawet chwili dla żywych, nie mówiąc już o zmarłych.
To jest przykre. Tak naprawdę jest tylko kilka dni w roku, kiedy stajemy się na powrót ludźmi, a nie maszynami nastawionymi na walkę z czasem, ludźmi i samymi sobą o sukces. W Dzień Zmarłych masowo podążamy na cmentarze, które przez resztę dni w roku niemalże świecą pustkami i żywej duszy się tam nie uświadczy. Kiedy nadchodzi czas czyichś urodzin czy imienin, nagle życzymy jej wszystkiego najlepszego, nie wiedząc tak naprawdę, czego może pragnąć, bo przecież nigdy nie mamy czasu zapytać o coś tak prozaicznego, po prostu porozmawiać, choćby i nawet o pogodzie. Boże Narodzenie czy Wielkanoc to dla większości jedyna okazji do spotkania w gronie rodziny. Bardziej bym się cieszyła, gdyby to zakochani okazywali sobie miłość jedynie w Walentynki, ale to tylko życzenia, akurat pary są wyjątkiem od reguły i trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku informują świat o swoich płomiennych uczuciach (co jest troszkę irytujące, ale nie o tym dzisiaj...).
Tak się zastanawiam, czy gdyby żadnych świąt nie było, to dbalibyśmy o tych, których rzekomo kochamy? Poświęcalibyśmy im swój czas, samych siebie? Boję się poznać odpowiedź na to pytanie, boję się, że mogłaby mnie ona niesamowicie zawieść, przerazić. Boję się, że brzmiałaby "nie".
Ludzie, nie dajmy się. Przeżyjmy swoje życie z innymi, nie wegetujmy w dążeniu do celów, które stają się dla nas najważniejsze. Owszem, osiąganie sukcesów liczy się w życiu, nie zamierzam tu propagować lenistwa i "olewactwa", ale bez przesady. Nie wolno mieć klapek na oczach i być nastawionym na jedno. Zatrzymajmy się na chwilę. Pomyślmy. Pogońmy z bliskimi wiatr w polu. Złapmy gwiazdy i uszyjmy z nich dywan. Razem. Cokolwiek...
Pozdrawiam cieplutko!

6 komentarzy:

  1. No, to poczułam, że znowu nie jestem człowiekiem (ciągle jakoś to wychodzi). Może na cmentarz i nie chadzam codziennie ani ogółem ciężko, ale to inna kwestia. Jako katolik uważam, że bardziej opłaca się po prostu pomodlić za bliskich w obojętnie jakim miejscu niż zapieprzać na cmentarz siedem razy w tygodniu. Szkoła też nie powiększa nam ilości czasu. Ale dla bliskich zawsze się coś znajdzie i staram się o nich mysleć.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierząca nie jestem, więc nie wypowiem się na ten temat, ponieważ mamy zupełnie inne poglądy. Ale dla ścisłości - nie chodziło mi o to, aby "zapieprzać na cmentarz siedem razy w tygodniu". Ba! Nie chodziło mi nawet o to, aby iść na ten cmentarz raz na tydzień. Chodziło mi o to, dlaczego dzień pójścia na cmentarz musi się akurat pokrywać ze Świętem Zmarłych? Dlaczego nie mógłby to być piętnasty maja albo siódmy lutego? Nikt nawet nie myśli o tym w ten sposób, bo przecież nie ma czasu...
      Co do bliskich - właśnie o to chodzi, aby w natłoku obowiązków, w tym szkolnych, wygospodarować sobie czas dla innych, ustalić jakieś priorytety. I moim zdaniem samo myślenie nie wystarcza, potrzeba czynów.
      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. Wiesz, dzień chodzenia na cmentarz wypada w Święto Zmarłych (inaczej Wszystkich Świętych) bo to ich święto. To jak pytać czemu imprezy urodzinowej nie robić pół roku po urodzinach. No i do tego są to dni w których idąc na cmentarz możesz uzyskać odpust zupełny, więc w pewien sposób też to może wpłynąć.
      Ja na cmentarz chodzę też w urodziny imieniny i inne święta związane z tą osobą (głównie chodzę do dziadka, bo mam taką gigantyczną rodzinę, że większości wujków i ciotek nie widziałam nawet na oczy).
      W każdym razie myślę, że nie po tym nam oceniać. Ważniejszym tematem w związku ze Świętem Zmarłych, moim zdaniem by było: Dlaczego ludzie poprzedniego dnia przebierają się za demon, wywołują duchy itd, a następnego idą pokornie na cmentarz się pomodlić? Nie chcę nikogo na siłę nawracać itp. ale hipokryci działają mi na nerwy
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Doskonale rozumiem, że w Święto Zmarłych wręcz należy iść na cmentarz. Moim pytaniem jest, dlaczego niektórzy robią to TYLKO w ten dzień, a przez resztę roku w ogóle zapominają o tych, których już z nami nie ma. Jeśli ktoś nie pamięta o pójściu na cmentarz przez cały rok, to ten jeden dzień tym bardziej nie odkupi jego zaniedbania, jeśli mogę się tak wyrazić.
      A co do Halloween - według mnie to "święto" wpisuje się powoli w polskie zwyczaje, ponieważ jest kolejną okazją do zabawy. Przyznaję, że i ja w ten dzień wybieram się wraz z moją przyjaciółką i jej młodszymi siostrzyczkami "na cukierki" w roli opiekunki (żeby nie było, słodkości są dla nich, nie dla mnie xD), a potem spędzam wieczór na długaśnym wieczornym spacerze ze znajomymi. Można uznać to za pretekst do spotkań. Chociaż przebieranie się również średnio do mnie przemawia, a o wywoływaniu duchów w ogóle pierwsze słyszę... No ale rozumiem, że Ciebie jako katoliczkę pogańskie święto może irytować.
      Również pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Może u niektórych odpowiedź brzmiałaby nie, a u innych byłaby zupełnie inna. Wszystkich Świętych to jedna z niewielu okazji, żeby pojechać na te odleglejsze cmentarze. Bo te w moim mieście i trochę dalej, odwiedzamy z rodziną co najmniej raz w miesiącu. A na te 50, 100 km dalej, ciężko jest pojechać od tak. Zresztą ludzie nie zawsze zostawiają znicze czy kwiaty na grobach, idą się po prostu pomodlić. A Wszystkich Świętych to już taka większa okazja i tego dnia zapalają też znicze. To trochę jak z ludźmi. Zwykle rozmawiamy, a na szczególne okazje dajemy sobie upominki. Może tak działa nasza natura, może tacy jesteśmy. Co wcale nie znaczy, że zapominamy o zmarłych. Przecież brak lampki nie znaczy o niepamięci.
    Ale masz rację. Powinniśmy mimo wszystko poświęcać więcej czasu bliskim, bo to oni są najważniejsi, bo któregoś dnia ich zabraknie. A jeśli nasi bliscy odwdzięczą nam się taką samą pamięcią? Pewnie nie będziemy zbyt szczęśliwi.
    Pozdrawiam i weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O zniczach czy kwiatach w ogóle nie wspominałam w moim tekście, bo to sprawa mocno subiektywna - ja na przykład nie widzę w nich większego sensu, ale zostawiam, bo tak zostałam nauczona. W pójściu na cmentarz nie chodzi przecież o znicz, ale o swego rodzaju "spotkanie" ze zmarłym.
      Również pozdrawiam! :)

      Usuń

Lydia Land of Grafic