4 sie 2015

30. Dwie strony medalu za udane wakacje

Podoba mi się. Bo tak.
Jestem wielką sprzecznością (i nie chodzi tu wcale o moje przemiłe dodatkowe kilogramy!). Z jednej strony tak bardzo się cieszyłam na pierwsze rodzinne wakacje od bodajże pięciu lat. I w sumie wciąż się cieszę, bo było naprawdę miło, świetnie się bawiłam i odkryłam coś nowego w każdym z moich domowników. Tak rzadko jesteśmy wszyscy razem choć przez kwadrans, a tu nagle wspólne dwa tygodnie... Całkiem przyjemna odmiana.
Ale z drugiej strony okazało się, że niezbyt ze mnie stadne stworzenie. O ile wypady na miasto czy na plażę były pełne pozytywnych emocji i wesołe, o tyle poranki i wieczory w jednym pokoju ze wszystkimi były dla mnie momentami katorgą. Nie twierdzę, że wstydziłam się czegoś, ale brakowało mi prywatności, przez co stawałam się nerwowa.
Kiedy wreszcie wróciłam do domu, od razu zaszyłam się w swoim pokoju. Mimo wszystkich przyjemności i radości brakowało mi ciszy i spokoju, chwili tylko dla siebie, panowania nad swoim otoczeniem. Tam nie mogłam pomyśleć, porozmawiać przez telefon przez panujący cały czas harmider, nie byłam w stanie nawet poukładać w jakikolwiek sposób swoich rzeczy na obszarze dwóch metrów kwadratowych pokoju.
Dlatego choć żałuję, że to już koniec słodkiego lenistwa i uczucia chłodnej, morskiej bryzy na ciele, to cieszę się że wróciłam do swoich czterech ścian (z całym szacunkiem dla mojej rodzinki).Wychodzi na to, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Jesteśmy już kochani na półmetku wakacji, a ja wciąż Was nie zapytałam, jak Wam mijają? Wyjeżdżaliście gdzieś, macie jakieś ciekawe pomysły na zapełnianie czasu, pracujecie, a może nie robicie nic?
Na zakończenie serdeczne podziękowania dla Wilczej, Jesici Evans, A.Moony oraz Zakochanej w muzyce. Za to, że jesteście, po prostu.
Pozdrawiam cieplutko!

7 komentarzy:

  1. Widzę, że nie tylko ja lubię samotność. Kocham rodzinne wypady, ale ich minusem jest właśnie brak chwili dla siebie. A ja bardzo lubię te moje "chwile" :D
    Niestety w tym roku siedzę przez całe wakacje w rodzinnym mieście. Po popołudniu najczęściej wychodzę z przyjaciółkami, a przed godziną obiadową (że tak powiem) i wieczorem siedzę w pokoju i nadrabiam różne zaległości (książkowe, filmowe, serialowe). Mam nadzieję, że w sierpniu w końcu ruszę tyłek i w końcu zajmę się moimi zaległościami w pisaniu, bo potem we wrześniu będę narzekać, że przez dwa miesiące wolnego prawie nic nie zrobiłam w tym kierunku.
    Nawet nie wiesz jak miło mi się zrobiło przy końcówce postu :D
    Pozdrawiam,
    Moony :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także lubię pobyć czasami po prostu sama ze sobą. Przy ludziach staję się nerwowa.
      Pewnie też we wrześniu będę marudzić, bo prace nad moim opowiadaniem nieco się przeciągają. Liczyłam, że uda mi się naskrobać troszkę rozdziałów, ale mam lenia totalnego. ;)
      Cieszę się, bo mnie również było miło, widząc Twój komentarz pod poprzednim postem (w sumie to pod każdym postem, który skomentowałaś xD).
      Również pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Ja wyjeżdżam z rodziną na wakacje co roku. Ale tylko na cztery dni. Inaczej nie możemy. Co roku jeździmy w jakieś inne miejsce i łazimy od rana do wieczora. Gdy wrócimy do domu to tylko coś jemy i od razu idziemy spać. (W tym roku jednego dnia zrobiliśmy ponad 30 km :D). Więc ja nawet nie mam czasu żeby narzekać. Chociaż myślę, że gdybym dłużej przebywać z nimi w jednym pokoju, pewnie też brakowałoby mi prywatności. Bo ja też najbardziej lubię siedzieć w swoich czterech ścianach. Ja w tym roku przez ten cały króciutki wyjazd byłam odcięta od znajomych, przyjaciół, Internet był tylko na rynku, więc może dziesięć minut dziennie miałam do niego dostęp, ale i tak było wspaniale. Fajnie jest się tak czasem odciąć od wszystkiego. Potem kolejne cztery dni byłam na warsztatach muzycznych z moją scholą parafialną. Byliśmy w Loretto u sióstr zakonnych z księdzem i organistą. Naprawdę nie wiedziałam, że księża i zakonnice potrafią być tacy wyluzowani. Mimo, że dopiero niektórych poznaliśmy, rozmawialiśmy jakbyśmy się znali od lat. :) Pewnie już więcej w te wakacje nie wyjadę, ale i tak było wspaniale.
    Moja wena ma moment wróciła, posunęłam się o rozdział do przodu. Wow, brawo dla mnie. :) Dokończyłam kilka zaczętych w roku szkolnym książek, cały czas szlifuję swój angielski, bo w sumie to lubię :D. Ćwiczę kolejne utwory na flecie i próbuję zaprzyjaźnić się z igłą. I to chyba tyle u mnie. Ja też cieszę się, że jesteś.
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fajne masz wakacje, ja zwykle jeżdżę w to samo miejsce.
      Właściwie w pokoju jedynie się spało i jadło śniadanie, ale i tak okazało się to zbyt wiele jak na takiego odludka jak ja. ;)
      Jestem niewierząca i nie chodzę na religię, ale mimo to kilka razy w tym roku byłam w klasie w trakcie tej lekcji, bo nie miałam co ze sobą zrobić i okazało się, że ksiądz też może być fajnym człowiekiem. Super się z nim rozmawiało. :)
      Fajnie, że nie masz takiego lenia jak ja w te wakacje - wciąż męczę książkę, którą zaczęłam czytać wieki temu, wenę do pisania przegonił mi mój wyjazd, na który nie mogłam zabrać laptopa, a do jakiejkolwiek nauki mi tak daleko, jak tylko można. Chwała mi chociaż za to, że wciąż ćwiczę i staram się zdrowo żyć.
      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Dwa tygodnie laby? Marzy mi się to. Niestety aktualnie pracuję, ewentualnie wracam do domu i tam siedzę, leniąc się totalnie, jedząc mamine jedzenie i opierdzielając się w najlepsze. Żyć nie umierać. Teraz w sumie też mam wielką ochotę uciec z tego miasta, niestety muszę siedzieć do soboty przez pracę, a coś mnie po prostu rozsadza od środka, bo najchętniej rozwaliłabym zwłoki nad stawem, gdzieś w cieniu, i spała cały dzień.
    Jestem tutaj pierwszy raz, więc nie mogę nie napisać o wyglądzie bloga - bardzo mi się on podoba. Jest kobiecy, a do tego funkcjonalny. Za to dziękuję, bo nie przepadam a stronami, na których nic nie mogę znaleźć.
    Gratuluję także udanej zabawy. Jakkolwiek by na to nie patrzył, zawsze miło jest gdzieś wyjechać i trochę się poopierniczać w innym niż zwykłe miejscu.
    A rodzina? Wiadomo - czasami wkurza. Ja siedząc w mieszkaniu narzekam, bo brakuje mi domowej atmosfery itd., jak wracam do domu to stwierdzam,, że w mieszkaniu była cisza i spokój i najchętniej to bym tam wróciła... Nie dogodzisz, ale jakoś zawsze się cieszę, że wpadam do siebie i moge robić cokolwiek na co mam ochotę. To jest najlepsze.

    Pozdrawiam cieplutko (albo chłodno, bo przy takiej temperaturze kolejne ciepło być może jest średnio widziane) :)
    Jesli masz ochotę to zapraszam również do siebie :)
    somethingdiffernet-imagine.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Cię to pocieszy, to ja też od wyjazdu siedzę w pracy. Z jednych wakacji wróciłam, trzeba zarobić na te w przyszłym roku. ;D
      Cieszę się, że blog Ci się podoba. Lubię prostotę i moim priorytetem jest ułatwienie innym szukania informacji bez konieczności zaglądania do tysiąca podstron i gadżetów w kolumnach. ;)
      Ja uwielbiam moją rodzinę mimo tego, że mnie wkurza. Taki już jej urok...
      Również pozdrawiam i dziękuję - ochłodziło się troszkę. ;)

      Usuń
  4. Dziękuję, za podziękowania, ale muszę zwrócić uwagę, że coś ostatnio mnie nie było. Jakoś tak wyszło, ale staram się to nadrobić.
    Szkoda, że już koniec wakacji. Strasznie nie chce mi się wracać do szkoły.
    Pozdrawiam
    Wilcza

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic