6 maj 2015

27. Kęs kultury? Smacznego!

Cześć wszystkim! Dziś będzie krótko i zdecydowanie na konkretny temat. Dlaczego? Otóż jak się okazuje, niektórzy nie pojmują panujących na świecie zasad.
Okej, to przechodzimy do sedna. Szkoła miejscem jest specyficznym. Wszyscy znają treść statutu, nikt go nie przestrzega. Normalne. I większość sytuacji, w których łamany jest regulamin, nie przeszkadza mi właściwie. Niech sobie ludzie używają telefonów komórkowych, wmawiają nauczycielom, że za niedotrzymanie terminu sprawdzenia kartkówki trzeba podnieść każdą ocenę o jeden stopień, farbują włosy i malują paznokcie. Mam to gdzieś, szczerze powiedziawszy.

Ale jest jedna zasada, którą uważam za niepodważalną. Pomijam tu fakt, że grono pedagogiczne twierdzi, iż jedząc na lekcji można się zakrztusić i udusić albo że w salach biologicznych i chemicznych na ławkach mogą się znaleźć szkodliwe substancje, bo to średnio przekonuje. Moim zdaniem jest jeden, zupełnie inny powód, dla którego na lekcjach się nie powinno jeść. Niektórzy po prostu nie potrafią tego robić w kulturalny sposób! Mlaskanie, wkładanie paluchów do posiłku, jedzenie z otwartą buzią... A najgorsze jest, kiedy moja koleżanka (która rzecz jasna zainspirowała mnie do napisania tego posta) zaczyna coś do mnie mówić z pełnymi ustami. Nie chcę prosto z mostu oznajmiać, jaki mam wtedy odruch, ale jesteście inteligentni, więc się domyślicie.
Wiem, że pewnie możecie uznać, że jedzenie na lekcjach nie jest jakimś wielkim problemem. Być może macie rację, ale nie w tym wypadku. Większość ludzi potrafi normalnie spożywać, jednak osoba, o której piszę, niestety nie. Poza klasą mi nie przeszkadza, w końcu nie muszę z nią przebywać. Ale z lekcji nie wyjdę przecież. I uprzedzam również komentarze w stylu: "Po co to piszesz, zwróć jej po prostu uwagę". Zwracałam uwagę. Dwukrotnie. Jak grochem o ścianę dosłownie. Nic nie działa, ani delikatna aluzja, ani chamska uwaga. Po prostu żre co lekcję kanapki, cukierki, ciastka, chipsy i co tam można jeszcze wymyślić.
Obiecuję sobie, że jeśli będę miała dziecko kiedyś (choć nie planuję), nauczę je jeść tak, żeby nie przynosiło sobie wstydu i nie denerwowało innych.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!

14 komentarzy:

  1. Ot powód, dlaczego z niektórymi osobami nie chodzę jeść w miejscach publicznych xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z niektórymi nawet w miejscach niepublicznych się nie da. ;)

      Usuń
  2. Mam w klasie paru kolegów, którzy co na każdej lekcji historii jedzą kanapki albo coś tam innego. Nie ćlamią jakoś strasznie, raczej wszyscy mamy z tego bekę. Raz zanim pani się kapnęła, że on coś w ogóle wcina, zeżarł całą kanapkę i tabliczkę czekolady. Wszyscy się śmieli, a babka tylko co chwilę: "Co was tak bawi?", "Może powiecie, co jest takie śmieszne?". :D
    Jeżeli chodzi o takie chamskie mlaskanie, to u mnie w klasie się to nie zdarza. Tylko jedna moja koleżanka zawsze jak je, to gada jak najęta i pluje na wszystkich dookoła, albo czasem zasłania usta ręką i wkurza się, że nic nie słyszymy. :)
    Ogólnie rzecz biorąc, u nas stawiają uwagi za jedzenie na lekcji. Btw ostatnio pani na plastyce prawie wstawiła mojej koleżance uwagę za... uwaga... za rysowanie. :)
    No dobra, to tyle ode mnie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też czasami mamy niezły śmiech, kiedy ktoś je (oczywiście jeśli to nie jest to TA osoba, o której pisałam w poście).
      Uwagi powinno się pisać, takie są u nas zasady dla grona pedagogicznego, ale w praktyce niewielu nauczycielom się chce, więc mamy luz, jeśli o to chodzi.
      Również pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Myślę, że z tym wstawianiem piosenek to akurat dobry pomysł. Doceniam, że masz własny gust. Po prostu chcę się wrażeniami podzielić ;D
    Taa, niekulturalne jedzenie to rzecz obrzydliwa (kolejny fakt dla którego NIE lubię i NIE chcę mieć dzieci). U nas, jako, że szkoła jest bardziej... rygorystyczna powiedzmy i chodzą do niej trochę mądrzejsi po niektórymi względami ludzie ( nie chcę tu absolutnie nikogo obrażać, ale jest to po prostu szkoła w której np. nie uświadczysz ani jednego poety który jako epitet do wszystkiego używa słowa "k*rwa" czy innych takich ) nie je się pod żadnym pozorem na lekcji. Ewentualnie napić się wody, ale to tylko w skrajnych przypadkach. Nie jest to akurat pilnowane odgórnie, po prostu tak się nam to wpisało w styl bycia. Na stołówce... no, to inna sprawa. Nie ma mlaskania, siorbania, plucia czy mówienia z pełnymi ustami, ale moja koleżanka jest pewnym ewenementem. Generalnie je rękoma (na co komu sztućce?) czy to ziemniaka, jako czy kotleta. Od święta sięgnie po widelec. I raz zdarzyło jej się wycierać jajko z sosu koperkowego w koszulę... Nie wnikaj lepiej.
    Ale ona zawsze zachowuje się jak dziecko. I to nie z powodu jakiejkolwiek choroby psychicznej. Ma taki styl bycia.
    Pozdrawiam
    Wilcza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie bardzo się cieszę, że dzielisz się wrażeniami. Lubię porozmawiać o muzyce, lubię też poznawać czyjeś gusta muzyczne i odkrywać wykonawców czy nawet gatunki, o których nie miałam wcześniej pojęcia.
      Zazdroszczę Ci takich ludzi w szkole. U mnie niestety nikt nie jest w stanie sobie narzuć zasad, które mogą uczynić człowieka kulturalnym albo chociaż taktownym.
      Uh, paluchów w posiłkach też nienawidzę. Jak można? Nawet nie chodzi już o to, co na tych rękach nam siedzi (chociaż bakterie chyba nie są smaczne), ale sam fakt... Uh.
      Również pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Przypomina mi się mój dawny kolega z liceum. I od razu dostaję dreszczy...A na wspomnienie jego ławki, gdy jadł, mam identyczny odruch, jak ty.
    Do tej pory się zastanawiam, dlaczego nauczyciele go olewali i nie wywalali go z klasy, gdy jadł? Nie przeszkadzało im to? Cóż, mi i innym osobom i owszem. Ale przecież nic sobie nie robił z naszych uwag. Mniejsza, że z nauczycielskiego kazania też by nic sobie nie zrobił *specyficzne indywiduum* ale chociaż mielibyśmy jakąś satysfakcję, a tak musieliśmy cierpieć w samotności, a ten mimo, że żarł jak świnia to miał się dobrze.
    Więc podpisuję się pod twoim postem rękami i nogami!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się również zastanawiam, dlaczego większość nauczycieli nie potrafi powiedzieć "nie".

      Usuń
  5. Ja osobiście nie mam nic przeciwko, ale pod warunkiem ze ktoś robi to dyskretnie i w odpowiedni sposób. Jednak co innego lekcja 45 min. Po której jest przerwa a co innego studia. Ja studiuję zaocznie i tam wygląda to trochę inaczej bo siedzimy na zajęciach od rana do wieczora i czasem są tylko dwie lub trzy krótkie przerwy, kolejka do bufetu długa i do toalety również. Dlatego też u nas panuje zasada że jeśli ktoś ma potrzebę może coś zjeść lub wyjść oby nie przeszkadzać innym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pogniewałabym się, jeśli faktycznie nie przeszkadzałby mi sposób jedzenia tej osoby i zgadzam się z Tobą w zupełności. :)

      Usuń
  6. U mnie w klasie wiele osób je na lekcjach. To jest okropne, gdy przykładowo oglądamy na polskim film, z którego mamy później napisać wypracowanie, a nie można się skupić, bo ktoś ci mlaska nad uchem!
    Chłopak, z którym jestem zmuszona siedzieć cały czas je na lekcjach słonecznik i wyrzuca łupiny do piórnika. Ledwo powstrzymuję odruch wymiotny, a jeszcze to śmierdzi. ;-;
    No cóż, już się wyżaliłam, idę przeczytać wcześniejsze posty :D
    Pozdrawiam,
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat na filmie w szkole jeszcze się u mnie nie zdarzyło. ;)
      A co do kolegi - współczuję. Pewnie to Cię nie pocieszy, ale kiedyś miałam w klasie kolegę, który lubił się mocno wyperfumować i dziewczyna, która z nim siedziała, również nie miała lekko. :D
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  7. Moja klasa jest na tyle porządna (ta jasne), że nikt nigdy nie je na lekcji. W ogóle jestem zdziwiona, że w niektórych szkołach nauczyciele nie zwracają uwagi na to, że ktoś je. Oczywiście pić możemy, ale jeść? W życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas jest tak, że jedni nauczyciele nie pozwalają sobie i wywalają za drzwi, a inni olewają sprawę. Pewnie nie chce im się użerać z niektórymi osobami i z jednej strony to rozumiem, ale z drugiej to przecież jednak nauczyciel!

      Usuń

Lydia Land of Grafic