Pojechałam wczoraj na miasto, bo chciałam trochę pochodzić po sklepach, posiedzieć na rynku i w ogóle rozerwać się przed rozpoczęciem drugiego semestru, ale po prostu po jeździe autobusem nie miałam siły na nic.
Okazało się, że na złą godzinę trafiłam, bo ludzi jak mrówków. Już nawet nie chodzi o to, że w autobusie nie było miejsc siedzących, bo to przecież normalne. Ale, borze zielony, tam nie było nawet miejsc stojących! Wszędzie dookoła mnie byli ludzie, którzy napierali na innych, aby mieć trochę więcej miejsca. Śmierdziało, a w dodatku ciągle się ktoś o mnie ocierał. Nienawidzę, ale to naprawdę nienawidzę takich sytuacji!
Może i mam jakąś fobię na punkcie przestrzeni osobistej, ale kiedy wysiadłam z tego autobusu, czułam się brudna, śmierdząca i odarta z prywatności. Uważam, że nikt nie powinien na mnie wchodzić, każdy ma swoje trzy centymetry wolnej przestrzeni, prawda? I jak ktoś mi włazi w moje trzy centymetry, to jak tu się nie denerwować? To tak samo jak ktoś (no nie wiem, nauczyciel albo jakaś daleka ciotka...) rozmawia ze mną i kładzie mi rękę na ramieniu. Co to jest?
I tu nawet nie chodzi o moją alergię na ludzi czy coś. Po prostu każdy ma prawo do tego, aby nikt go nie dotykał.
No ale dobra. Poszłam na kawę, przemyślałam wszystko i stwierdziłam, że tłum to przecież niczyja wina (tak, wiem, że to oczywiste, ale jak człowiek jest wkurzony, nie myśli logicznie). Uspokoiłam się, zrelaksowałam. Oczywiście najpierw dwa razy umyłam ręce, zanim w ogóle usiadłam do stolika, ale to inna sprawa.
Po kilku godzinach poszłam na powrotny autobus. Prawie pusty, czysty, nieśmierdzący autobus. Dobra, no to siadam. Ale nie, bo jakaś starsza pani przebiegła mi pod ramieniem i wcisnęła się pierwsza. Okej, to nie problem. Ale kiedy chciałam usiąść obok niej, wepchnęła mi swoją torebkę pod tyłek, "bo ona taka zmęczona, a ja mam miejsce naprzeciwko". I nie obchodziło jej, że nie jestem w stanie usiąść tyłem, bo cierpię na chorobę lokomocyjną.
Ja doskonale rozumiem, że starsze osoby nie mają już tyle sił, co kiedyś, że potrzebują tego miejsca siedzącego bardziej niż ja. Ale torebkę to już chyba można na kolanach potrzymać, nie? To jest właśnie taki chamski przykład na to, że niektóre starsze osoby wykorzystują swoje przywileje do różnych absurdalnych rzeczy.
W sumie napisałabym ten post już wczoraj, ale ochotę miałam tylko na porządny prysznic i muzykę.
No cóż, chyba jednak lepszą rozrywką są moje spacery.
Jeśli ktoś dotarł aż tu, pozdrawiam serdecznie.
Ciekawy blog :) zapraszam też do mnie http://m-medycynka.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńDlatego, jak jakaś starsza babcia wsadza mi torebkę pod dupe, to po prostu na niej siadam, no sorry, chyba jestem od niej ważniejsza, nie? xD
OdpowiedzUsuń3 centymetry? Nie ma mowy. Przynajmniej metr ode mnie, jeżeli chce się przeżyć. Mam nawet opory przed przytulaniem się z koleżankami xD
Właśnie dlatego mam osobistą taksówkę w postaci mojej mamusi, a jak jeżdżę autobusem, to tylko w ostateczności -.-
Już nie chciałam robić problemów, było jeszcze mnówstwo wolnych miejsc. Niech kiedyś babsko na kaktus usiądzie i tyle.
UsuńTrzy centymetry to dla mnie takie minimum - nawet jeśli jest mnóstwo ludzi, powinno ono być egzekwowane.
Dzięki za komentarz. ;)
Albo na czymś ostrym xD
UsuńNominowałam cię : http://czarna-dama.blogspot.com/p/la.html :)
Jeju, dziękuję bardzo. To naprawdę miłe. :)
UsuńNie wiem, czy zrobię posta, ale mimo wszystko dziękuję i postaram się przynajmniej odpowiedzieć na te pytania w najbliższej notce.
Ja nie cierpię jeździć autobusami. Mam to szczęście, że do szkoły idę niecałe 10 minut, do kościoła 15, a nigdzie więcej tak właściwie nie chodzę. A jak już gdzieś mam się pojawić, to zwykle upraszam rodziców żeby mnie zawieźli, ale jak nie mogę to już wolę iść te pół godziny niż pchać się w autobus. :D
OdpowiedzUsuńOj, tak. Dokładnie. Ja też uważam, że każdy powinien mieć swoją "przestrzeń osobistą", a ludzie powinni się do tego dostosować. Trzy centymetry? U mnie to co najmniej z pół metra i to bez wyjątków. :)
Mam taką nauczycielkę od polskiego, która non stop na przemian drze się na nas, a potem się przymila. I często właśnie jak coś do nas mówi, np. na korytarzu to każdemu rękę na ramieniu, a człowiek aż ma się ochotę wzdrygnąć i osunąć. :D
A to wredne babsko. W którejś zakładce czytałam, że jesteś nie wierząca i nie chcę cię urazić, ale zwykle takie rzeczy zdarzają się w kościołach albo właśnie autobusach. Więc mamy takiego faceta w parafii, który jest niepełnosprawny i chodzi o kulach. No i on na każdą mszę się spóźnia pięć minut (a podwożą go samochodem pod same drzwi). I oczywiście pcha się w tą ławkę, gdzie najwięcej ludzi siedzi i gapi się na ciebie, tak jakbyś mu matkę zabiła czy coś. No ja rozumiem, że on nie może stać itp., ale może nie się wyszykuje trochę wcześniej i przejdzie te dwie minuty przede mszą. I to jeszcze żeby raz, a on tak za każdym razem.
Albo te wszystkie babcie, które gapią się na ciebie wilkiem za to, że siedzisz, a przecież czasem młodym osobom ciężej stać niż takiej babci.
Przepraszam, ale musiałam się wygadać, bo to mnie strasznie wkurza.
A tak btw to super, że piszesz, bo wtedy ja też w komentarzu mogę się podzielić swoimi równie "jakże ważnymi" przemyśleniami. ;D
Pozdrawiam serdecznie i weny!
[pat-czyli-ognistowlosa]
Ja póki co do szkoły też mam z osiem minut spacerkiem, ale niedługo liceum i będzie kiepsko, już to czuję. ;c
UsuńWiesz, kiedy jesteś w krytycznej sytuacji, nawet ten cholerny centymetr może uratować. ;)
Urazić mnie nie masz jak, ja jestem w pełni tolerancyjna i nawet podziwiam osoby wierzące, bo dla mnie to naprawdę trudne, uwierzyć w coś, czego... No nie wiem, nie chcę pisać, że nie ma, bo różni ludzie uważają inaczej, ale... czegoś, czego nie widać etc.
Najbardziej się gapią wtedy, kiedy jest tłum i nawet nie masz jak wstać, żeby ustąpić jej, a ona Ci jeszcze sapie nad uchem i ociera się. No błagam, chyba jednak może przejechać te dwa przystanki od sklepu do domu na stojąco, kiedy widzi, że sytuacja jest co najmniej niekomfortowa również dla innych?
Cieszę się, że ktoś w ogóle chce dzielić się ze mną swoimi przemyśleniami, rozmawiać. Wiem z doświadczenia, że takie blogi czasami pomagają. Z niektórymi autorkami nawet warto pomejlować czy coś, bo naprawdę ciekawe znajomości się nawiązuje. Oczywiście trzeba mieć najpierw odwagę, żeby napisać, a wiem, że to trudne, nawet jeśli nie stoi się z kimś twarzą w twarz, no ale to fajne poznać tak kogoś, z kim ma się wspólny język i w ogóle.
Dziękuję bardzo za komentarz. Również pozdrawiam. :)
Zacznę tak potterowsko... Na gacie Merlina!
OdpowiedzUsuńNienawidzę tłoku, metr ode mnie, bo wyciągnę różdżkę i zabiję.
Ja niestety mam tego pecha, że moja szkoła jest daleko i codziennie rano wychodzę na przystanek, żeby wsiąść do autobusu o 7:15, ale nie! Zawsze, ale to zawsze musi się spóźnić i jakby tego było mało to cały zatłoczony. No ale co zrobić? Do szkoły muszę jechać. Wsiadam. I mój osobisty kwadrat (metr na metr) zostaje naruszony... więc na pierwszą lekcje przychodzę wkurzona, jak cholera.
Albo przykład z dzisiaj. Idę na mszę do Kościoła, nie ma miejsc siedzących. Okay. Staję z boku. Ale oczywiście ludzie musieli się wokół mnie nagromadzić, chociaż do cholery jasnej mogli stanąć kawałek dalej. Grr...
Co do takich babci, cóż... jak widzę, że rozkłada się na cztery (TAK! Cztery, nie dwa) siedzenia to mnie ponownie cholera bierze. To wcale nie jest ważne, że jakaś kobieta w zaawansowanej ciąży stoi obok (taki przypadek też widziałam...). Torby tej babci muszą zajmować trzy miejsca. Logiczne, bardzo...
Dobra. Sama też się wyżyłam xD
Moony [time-to-end.blogspot.com]
Dzięki za komentarz. Jakoś tak lepiej mi jest, kiedy wiem, że jest mnóstwo innych ludzi, którzy myślą podobnie jak ja, nawet jeśli nie jest to nikt znajomy. ;)
UsuńNie lubię jeździć autobusami. Ten tłok tak mnie denerwuje i wolę już przejść te cztery kilometry z buta niż gnieść się z tymi ludźmi.
OdpowiedzUsuńA torebka musi przecież też mieć wygodnie, nie? Co za babsko.
Dzisiaj króciutki komentarz, ale jakiś jest :) Pozdrawiam ^^
Dzięki za komentarz. Nie liczy się długość, ale jakość. ;)
UsuńRównież pozdrawiam.
Tłoku nie lubię. Nieraz mówiono o mnie anty społeczna, bo potrafiłam komuś przygadać, gdy ni z tego, ni owego ktoś na mnie przez przypadek wpadł. Cóż, ale gdy koleś na parę metrów śmierdzi alkoholem i do tego mu łapy latają przez ten "przypadek" mnie potrącił, to chyba mam prawo?! To taki przykład który ostatnio miałam:)
OdpowiedzUsuńOczywiście koleżance szczęka na podłogę upadła, bo: "on przystojny","bo on pewnie nie wiedział, jak zagadać". Taa, pewnie, że taki nieśmiały, że jego cholerna łapa od razu moje cztery litery odnalazła. Agr!
Nie ważne. Zignoruj mnie:)
Autobusem jeździć lubię. Jeśli mam tylko miejsce siedzące, a szczyt moich marzeń to, to przy oknie. I wtedy to nawet całą Polskę przejechać mogę:)
Co do staruszek. Cóż, nie tylko o autobus tu chyba chodzi, ale choćby i o miejsce w kościele. Jak ja szacunek do osób starszych mam, to przepraszam bardzo, ale gdy całą ławkę dwuosobową zajmuje staruszka to mnie krew zalewa. I tu nie tylko o mnie chodzi, ale i o taką matkę z dzieckiem, która stoi biedna i tego malca na rękach trzyma, bo babsko się nie przesunie nawet o milimetr. I to dlaczego? Bo jej duszno, gdy ktoś obok siedzi...*sytuacja autentyczna*
Więc tak, łączę się z twoim bólem:)
Pozdrawiam!:)
Zdecydowanie masz prawo i całkowicie Cie popieram. Mi też zdarza się wybuchać. Mój kolega kiedyś za taki numer w twarz dostał, a dodam, że to mój naprawdę dobry kolega. No ale już to obgadaliśmy i jest w porządku. ;)
UsuńCóż, do kościoła nie chodzę, ale widzę, że wiele z moich czytelniczek zauważa sytuacje podobne do opisanej przez Ciebie. I nie dziwię się, że się denerwujecie.
Dzięki za komentarz. Również pozdrawiam. :)
Wydaje mi się, że założyłaś ten blog, żeby pisać właśnie o takim "niczym" jak to pięknie nazwałaś. Ale może tylko mi się wydaje.
OdpowiedzUsuńNie tylko ty lubisz mieć swoją przestrzeń. Dlatego też nie chodzę na koncerty, bo ludzie włażący na mnie z każdej strony strasznie mnie irytują. Jeszcze z moją wielką manią prześladowczą i jakimś nieokreślonym lękiem tyczącym się przebywania wielu ludzi w jednym miejscu, można dosłownie zwariować. Mam czasem problem z przejściem przez korytarz, i coś mnie ściska w środku jak inni się na mnie gapią. Jest to o tyle dziwne, że jak ktoś mi podpadnie to się odgryzę i tak łatwo nie ustępuję.
W każdym razie zajmowanie (za dużo) miejsca nie tyczy się tylko babć. Najbardziej irytuje mnie, jak idzie się do kina. I każdy ma swoje miejsce, które z resztą sam wybrał. I zawsze jakiś debil musi się wepchnąć na cudze. Chociaż na jego miejscu nikt nie siedzi. Jeszcze bardziej wkurzało mnie to w filcharmonii. Nie dość, że nie załapałam się jeszcze nigdy na miejsca siedzące i dusiłam się w rogu balkonu (czy jak to sie tam nazywa) z piątką znajomych to ta babcia co sobie siedzi i nawet niedowidzi narzeka, że mam się przesunąć, bo jej widok zasłaniam. Zdzielić takiego człowieka, ot co! Nie rozumiem czemu nigdy nie spotyka się ludzi tak sympatycznych, jak chociażby sąsiadka mojej babci. Ma coś koło osiemdziesięciu paru lat, ale najpierw się spyta, czy druga osoba nie chce usiąść i sama będzie stać, aż ktoś siłą nie usadzi jej na fotelu.
Inna sprawa (co raczej zabawne, jako, że było to na forum dla szkół katolickich) jak wszyscy uczestnicy usiedli w kilku rzędach i było wiadome, że są zajęte dla jednej szkoły. Podczas przerwy wiadomo, część wyszła. Ja zostałam, żeby m.in. pilnować miejsca. I jak spóściłam wzrok zaraz przykolegowały się do nich jakieś dwie babki. Kiedy je uświadomiłam, że jest tu zajęte zaczęły na mnie warczeć, że to nie fair, że one cały czas stały i że im się należy. Stanęłam przed dylematem, jak je stamtąd grzecznie wywalić. Gdyby chodziło tylko o mnie- mogę ustąpić, bo wiem o co im chodzi, ale to nawet nie było moje miejsce. I czasem za uświadomienie takiego człowieka, który sam wie, że się wepchnął i uproszenie go, żeby grzecznie sobie poszedł, powinno się dostać medal.
Szkoda, że świat pełen jest takich ludzi.
Pozdrawiam
Wilczyca
No cóż, właściwie to tak, ale nie byłam pewna, czy ktoś w ogóle zechce to czytać. ;)
UsuńO tak, w kinach też mnie ludzie rytują. Ale to chyba temat na osobny post, bo dużo jest sytuacji kinowych, w których ludzie zwyczajnie przesadzają.
Jeju, ale mnie rozczuliłaś tą sąsiadką. Naprawdę, nie wiem, dlaczego, ale aż się uśmiechnęłam do ekranu. Nie sądziłam, że tacy ludzie jeszcze istnieją, przywróciłaś mi właśnie wiarę. :)
Z jednej strony rozumiem te panie, ale z drugiej to chamstwo. Mogły przynajmniej poczekać, aż reszta wróci i poprosić, czy ktoś nie mógłby teraz postać albo coś...
Dzięki za komentarz. Również pozdrawiam. :)
A jednak tacy ludzie istnieją. Dobrzy. Chciałabym być taka jak ona, szczególnie, że naprawdę umiała cieszyć się z życia. Kiedy żył jej mąż, tak ją kochał, że zawsze mówili, że umrą razem. Niestety im się to jednak nie udało, ale uważam to za piękne. Sama gdzieś w głębi duszy marzę o takim życiu.
UsuńPozdrawiam
Wilczyca
Doskonale cie rozumiem. Najbardziej w kwestii delikatnie mówiąc starszych pań. Dajmy na to ide do kościoła trochę wcześniej, żeby wygodnie sobie usiąść. Razem z księdzem wchodzili starsza baba, która widzi, że wokół jest pełno miejsca wolnego, ale oczywiście na hama podłazi do ławki, gdzie na krawędzi siedzi kto? No ja... I weź tu się nie zirytuj. Skoro ma baba problem ze spóźnianiem niech przyjdzie pół godziny wcześniej! I tu się pojawia kwestia. Czeka SE babka aż ja wstanę i ją wpuszczę. Tak samo za pewne 3/4 innych osób. No sorry! Wszędzie pełno miejsca a uparta starucha lesie właśnie tam gdzie pełno.. Ale już dla świętego spokoju wyszłam i poszłam SE usiąść do ławki gdzie zauważyłam koleżankę. Inna sytuacja? Ide SE z rodzicami na roraty ( wybacz że ciągle kościół, ale autobusami na szczęście nie jeżdże. moje środki transportu to. auto, rower, i własne nogi.. ) klękam przy ławce, a moja mama już do niej wchodziWstaje, chce wejść a tu co? 60 - letnia na oko baba wpycha się na MoJe miejsce. Przepraszam bardzo co to ulicha jest? Już mniejsza o mnie, młoda jestem, postać sobie mogę. Ale np mój tata, który był obok mnie? Może on chciał wejść? Dorosłemu też się baba wciśnie? Starsi ludzie to ponoć mądre, dobre osoby. Jasne... nie mowie, że wszyscy są tacy wścibscy. Ale ludzie! Trochę kultury!
OdpowiedzUsuńDokładnie, ludzie powinni nauczyć się dobrego zachowania. Ja rozumiem, że starsze osoby czasami po prostu muszą usiąść, ale niech zapytają czy coś, a nie tak na chama...
UsuńNominowałam cię :)
OdpowiedzUsuńhttp://feelings-are-lost.blogspot.com/p/nominacje.html
Chyba nie mnie, nie widzę się tam. ;)
UsuńNajlepsza jest "zmęczona torba", najlepiej z Biedronki, załadowana flaszkami.
OdpowiedzUsuńNo cóż, jak będziemy stare, to się odpłacimy.