Trudno mi się do tego przyznawać, zwłaszcza że nie wie o tym nikt w realu, jako że potrafię świetnie maskować swoje "złe" emocje, ale od zawsze byłam mocno zakompleksiona. Być może to głupie, w końcu nie ja jedna mam trochę kilogramów za dużo, ale mimo wszystko... Nie lubiłam nigdy siebie, dopóki nie poznałam kilku osób i nie zrozumiałam, że człowiek to tylko człowiek, bez względu na wszystko i tak każdy kiedyś umrze, jesteśmy równi.
No i właśnie niedawno rozmyślałam o tym, że jest mi dobrze. Ba! Nigdy wcześniej w całym moim życiu nie akceptowałam siebie i innych tak bardzo, jak w ciągu tych kilku miesięcy. Ale zawsze tak jest, że kiedy wydaje mi się, że już jest super i będzie tak zawsze, wszystko się idzie kochać. Jeden telefon, kilka niemiłych słów i... No tak, można mi mówić, że jestem słaba psychicznie i nieodporna na to, co ktoś gada. Ale ja właśnie jestem odporna jak cholera, szesnaście lat to dość czasu, aby nauczyć się jednym uchem wpuszczać, a drugim wypuszczać. A mimo wszystko jak rani nas ktoś, kogo znamy od tylu lat, to się pęka.
Nie wiem, co ktoś musiałby zrobić, żebym zaufała po raz drugi. Jak zwykle wszystko się pieprzy w taki cudowny, słoneczny, niemalże wiosenny dzień, który miał być idealnym, relaksującym i spędzonym z przyjaciółmi. Czas się przyzwyczaić, że świat wali się jak cholerny domek z kart, zwłaszcza wtedy, kiedy zaczynamy myśleć, że ułożymy najwyższy. Walić to!
Nie wiem, czy ktokolwiek mnie zrozumiał. Nawet moja przyjaciółka nie potrafi ogarnąć moich skrajnych emocji, o których jej już zresztą nawet nie mówię. Ale ten blog to właśnie jedyne miejsce, gdzie mogę wykrzyczeć wszystko, choć jedynie piszę.
Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku.
Pozdrawiam.
U mnie było podobnie; przez ostatnie kilka dni wszystko było w jak najlepszym porządku, dogadywałam się ze wszystkimi, byłam pewna siebie... a teraz? Wszystko zaczyna się od nowa. Nie wiem, co jest tego przyczyną. Nie idzie mi z blogosferą, ale mam nadzieję, że niedługo wszystko się poprawi. Oh, oby jutro było lepiej.
OdpowiedzUsuńWiesz, czasami lepiej się wygadać komuś, kogo nie znasz, niż mówić o tym najbliższym, bo tak jest lepiej. Czasami i ta osoba, o której myślałaś, że potrafi ci pomóc, jest bezsilna.
Pozdrawiam.
Ps. Mam nadzieję, że będzie lepiej :)
Zdecydowanie dobrze jest napisać wszystko na blogu, zamiast rozmawiać z kimś bliskim. Nie lubię, kiedy ktoś bezpośrednio słucha o moich problemach, czuję się głupio i nie chcę nudzić. A w internetach ktoś po prostu może nie czytać. ;)
UsuńŻyczę powodzenia, mam nadzieję, że u Ciebie już lepiej.
Również pozdrawiam :)
Cóż, ja mam dwa sposoby na wyżywanie się: obsmarowywanie kogoś/czegoś co mnie wkurzyło w pamiętniku (dobra, to tylko w teorii jest pamiętnik, momentami można tam znaleźć jakieś opowiadania lub inne notatki) albo znęcam się nad moimi postaciami. Konkretnie nad jedną, którą los pomiata zależnie od mojego humoru.
OdpowiedzUsuńCóż, ja generalnie to za żadnymi ludźmi nie przepadam. Kiedyś byłam bardziej towarzyska, ale potem zawiodłam się na najlepszej przyjaciółce, dość mocno i od tego czasu niespecjalnie przepadam za kimkolwiek. Może i tutaj coś mówię itd, udzielam się, ale to co innego. Jak sama pewnie rozumiesz.
Moich uczuć też nikt nie ogarnia, ale to pewnie dlatego, że nie siedzą mi w głowie (brr, to by był koszmar). W sumie, niespecjalnie mi to przeszkadza
Pozdrawiam
Wilcza
Moim sposobem na wściekłość jest posiedzenie samej w swoim pokoju w ciszy albo słuchając muzyki. No i oczywiście pisanie. ;D
UsuńMnie ludzie drażnią. Zdecydowana większość to hipokryci i niesprawiedliwi egoiści. I tak, zdecydowanie Cię rozumiem.
Również pozdrawiam, :)
Hmm jeśli o mnie chodzi to ostatnio nie było tak kolorowo.. po prostu zwyczajnie, normalnie.. Ale coś się zepsuło.. Pokłóciłam sie z chłopakiem, padło sporo gorzkich słów, do tego lało jak z cebra, moja przyjaciółka zerwała ze swoim amorkiem, szkolna hiena pracowała ze mną w grupie i musiałam się z nią dogadywać i dostałam 3 z geografii -.- W skrócie.. ostatni tydzień był do bani.. Ale na szczęście jest lepiej. Wszystko sobie wyjaśniliśmy, poprawiłam geografię, dziś słońce świeciło i tego.. Jakoś to będzie.. Mam nadzieję, że Tobie też się jakoś polepszy.. Pozdrowionka ;*
OdpowiedzUsuńU mnie chyba też zaczyna być dobrze. To znaczy nic nie jest wyjaśnione, ale uświadomiłam sobie, że nie ma sensu starać się o zgodę i zrozumienie u kogoś, kto kompletnie ma mnie gdzieś i zależy mu tylko na samym sobie, a wszystkich ludzi uważa za gorszych.
UsuńRównież pozdrawiam. :)
Nie ma sensu zabiegać o sympatię kogoś kto nie jest tego wart. Jeśli zranił raz, zrani i drugi, taka prawda. Sama miałam "przyjaciół", którzy jak się nagle okazało, wcale nimi nie byli. Ja nie walczyłam, oni nie walczyli i wszystko się rozpadło. Gdyby temu komuś na Tobie zależało to sam starałby się naprawić wszystko. I masz zupełną rację - nie zawsze warto wierzyć w ludzi. Tylko czasem ciężko zauważyć komu warto zaufać, a komu nie. Niektórzy to świetni aktorzy. Niestety.
OdpowiedzUsuńAle głowa do góry;) Nie ma sensu marnować nerwów na ludzi, którzy i tak się tym nie przejmą. Po 22 latach życia dochodzę do wniosku, że czasem dla własnego dobra warto być trochę egoistą ;)
Pozdrawiam!
A jeśli masz ochotę zapraszam do siebie na opowiadanie;)
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Własnie niedawno doszłam do identycznych wniosków. ;)
UsuńDzięki za miły komentarz.
Również pozdrawiam. :)
Ludzie są beznadziejni, ale nic się na to nie poradzi. Pojawiają się i znikają, ale każdy uczy czegoś. Głowa do góry, oby się wszystko poukładało :)
OdpowiedzUsuń